Na peronie 9 3/4 nadal błąkali się Hermiona i znienawidzony przez nią Ślizgon Blaise, którzy nadal próbowali dojść do porozumienia w sprawie dotarcia do Hogwartu.
-Nie ma mowy, nie polecę z tobą na miotle, bo po pierwsze boję się latać, a po drugie nie ufam ci.- powiedziała młoda Gryfonka. Nie ufała mu to prawda, ale jak miała mu ufać skoro on przez sześć lat dręczył ją na każdym kroku. Nie raz to Hermiona płakała w poduszkę, bo jakiś Ślizgon wyzwał ją od "szlamy". Kilkakrotnie przywaliła któremuś Ślizgonowi ale czasem żałowała. "Przecież to tylko jedno słowo"Wmawiała sobie Miona. Ale ta sytuacja była znacznie inna od pozostałych, musiała zaufać jednemu ze Ślizgonów.
-Dlaczego mi nie ufasz?-zapytał stanowczym głosem Zab.
Hermiona nie odpowiedziała. Nastała niezręczna cisza, a młoda Gryfonka przypominała sobie wszystkie chwile, w których Draco Malfoy i Blaise Zabini ją dręczyli i nazywali "szlamą". Przypomniał jej się też pewien incydent po balu bożonarodzeniowym na którym była z Krumem.
Po tym jak Hermiona nakrzyczała na Ron'a i Harry'ego rozpłakała się i pobiegła w stronę jednego z korytarzy. Minęła kilka par które się obściskiwały po kątach ale jedna przykuła jej uwagę. Był to Draco Malfoy i Pagie Larousse. Całowali się namiętnie do czasu kiedy Smok zauważył Hermionę całą zapłakaną gapiącą się na niego i Pagie. Gdy Miona spostrzegła, że Malfoy ją zauważył szybkim ruchem dłoni otarła łzy spływające po policzkach i pobiegła dalej. Dziwnie czuła się w tej sytuacji, jeśli On rozpowie wszystkim o tym że się na nich gapiła wyjdzie na kompletną idiotkę." Boże co ja zrobię?"-Myślała Hermiona, a z jej rozmyśleń wyrwał ją głos znanego jej chłopaka. Zupełnie nie spodziewała się tego co zobaczyła. Był to sam Draco Malfoy, który ze swoim firmowym uśmieszkiem patrzył na Mionkę.
-Kogo my tu mamy, nie wiesz że nie chodzi się samemu o drugiej w nocy po zamku, coś może ci się stać, Szlamciu. -oznajmił Draco, a jego kąciki ust nieco drgnęły.
-No widzisz, to co ty tutaj robisz? Nie zajmujesz się już swoją Pagie?-Hermiona odpowiedziała i zaczerwieniła się lekko. Dziwne dla niej było też to, że Malfoy w ogóle się do niej odezwał. Mówił do niej tylko wtedy, gdy wyzywał ją od najgorszych lub gdy chciał ją ośmieszyć przy wszystkich. A teraz do niej po prostu powiedział "Może ci się coś stać". Oczywiście pominęła słowo "szlamcia". Z ust Draco zniknął uśmiech a zaraz po tym pojawił się dziwny grymas.
-Najwidoczniej nie, Granger.-Powiedział oschle Smok. Spojrzał w czekoladowe oczy Hermiony. Były bardzo ładne, ale od razu wybił sobie tę myśl z głowy i pomyślał o tym że powinien wracać do Pagie. Mionka patrzyła prosto w oczy Draco, były niebiesko-szare."Ładne oczy"Pomyślała, ale zaraz wróciła do rzeczywistości. Podniosła się, otrzepała sukienkę i chciała odejść bez słowa, ale niestety nie mogła, bo w jednej chwili stała przygnieciona do ściany przez Malfoy'a. Dla niej była to dziwna sytuacja, Draco złapał ją za nadgarstki
-Puść mnie do cholery jasnej, MALFOY.-Wykrzyczała w twarz Draco.
-Nie pożegnałaś się, do widzenia.-Powiedział Smok i musnął lekko jej policzek i jak gdyby nigdy nic odszedł sobie."Co to kurwa miało być?"Przeklęła w myślach Hermiona i udała się do swojego dormitorium. Nie powiedziała o tym nikomu.
-Granger, jest ok?-Zapytał Blaise widząc dziwny uśmieszek Hermiony
-To co lecisz ze mną czy zostajesz?-Powiedział stanowczym głosem Diabeł.
-Tak jest okej, no ale najpierw musimy zmniejszyć bagaże, prawda?Więc przynieś mi twoje i postaw koło moich.-oznajmiła Hermiona. Blaise nie był tak bezwzględny ja Draco.Zabini miał uczucia i nie wybaczył by sobie gdyby zostawił jakąkolwiek dziewczynę samą na peronie lub gdziekolwiek. Więc czym prędzej pobiegł po swoje bagaże i przyprowadził je do Hermiony. Nie chciał rzucać tego zaklęcia, bo nie był w tym za dobry dlatego oddał sprawy w ręce Granger.
- \Wszystko?-zapytała Miona.
-Tak, wszystko to rzucaj.-powiedział Blaise.
-Co?Myślałam że ty rzucisz to zaklęcie, ja nie pamiętam jak się nazywało.-oznajmiła Gryfonka i od razu spojrzała błagalnym wzrokiem na Zabini'ego.
-Przecież dobrze wiesz, że ja mam dwójkę z zaklęć, myślałem że ty..-powiedział Diabeł, a po chwili siedzieli i myśleli o tym jak to zaklęcie się nazywa. Hermiona wiedziała, że Blaise się na nic nie przyda więc musi sama pomyśleć. Główkowali tak z trzydzieści minut aż w końcu, Zabini wyskoczył jak z palącego ogniska krzycząc"Wiem, wiem!"
-To powiedz. Jak się nazywa?-zapytała Miona.
-To jest RECIUTO!-krzyknął Diabeł. Biegał po całym peronie z wielkim uśmiechem na twarzy.
-Super, no to zabieramy się do roboty.-oznajmiła Herm i pobiegła po różdżkę. Po kilki minutach Blaise czekał z wyciągniętą miotłą a Granger zabierała się do roboty.
-Reciuto!-krzyknęła Miona a po chwili wszystkie bagaże włożyła do torebki i wsiadła na miotłę.
-Tylko obiecaj mi coś, nic mi się nie stanie prawda?-zapytała pobłażliwym głosem.
-Nie martw nic ci się nie stanie.-dopowiedział Blaise i uśmiechnął się do Hermiony.I od razu unieśli się nad ziemię i po uwagach Granger i wszystkich informacjach od niej polecieli w stronę Hogwartu.
♥♥♥
Tymczasem w pociągu szykowała się niezła kłótnia.
-Jak to mamy ten sam problem?-Zapytał Harry Malfoy'a.
-Zab też się spóźnił na pociąg i prawdopodobnie jest z waszą Szlamcią.-oznajmił Smok. A Ron rzucił w jego stronę zabójcze spojrzenie. Jeśli spojrzenie mogło by zabić, to w tym przedziale nieboszczykiem byłby nie kto inny jak Draco Malfoy.
-Co, to nie prawda. Niemożliwe, chociaż..-zastanawiała się Ginny.
-To prawda, Zambini'ego nie ma od rana i Granger pewnie też?-zapytał Malfoy.
-Tak, jej też nie widzieliśmy na peronie. Jak oni dotrą do Hogwartu?-zamartwiała się Wiewiórka. Hermiona była jej najlepszą przyjaciółką, miała prawo się martwić.
-Co teraz zrobimy?-zapytał Harry.
-Po pierwsze musicie to zgłosić McGonagall a ja Snape'owi. Spotkamy się koło przy przedziału Ravenclaw'u. Gdy już załatwiali to wszystko Draco myślał o incydencie, który wydarzył się na balu Bożonarodzeniowym."Po co ja to zrobiłem?"Myślał Smok. Na tych wakacjach widział Hermionę dwa razy. I jak wszyscy chłopcy uważał że wyładniała. Ale jak on mógł tak o niej myśleć, przecież ona jest zwykłą szlamą. Zanim ocknął się z tak zwanego transu wpadł na Pansy Parkinson.
-O Dracusiu tu jesteś, szukam cię po całym pociągu.-oznajmiła Mopsica po czym przytuliła się do nic nie przewidującego Malfoya.
-Pansy kurwa, co ty robisz?Powiedziałem ci coś na ten temat! Odwal się i zejdź mi z oczu!-krzyknął złośliwym tonem Smok.
-Ale, ale Dracuś, jak tak możesz?-zapytała Pansy ze łzami w oczach
-Po prostu nie chcę cię widzieć, spierdalaj szczerze mówiąc.-Powiedział stanowczym głosem Malfoy i odszedł zostawiając płaczącą Parkinson na środku korytarza.
-I jeszcze jedno, To koniec Pansy!-oznajmił Draco i udał się do przedziału Gryfonów.
Malfoy nie był delikatny dla kobiet, szczerze mówiąc zmieniał je jak skarpetki i nie zwracał uwagi na ich uczucia. Po prostu były dla niego zabawkami. Prawie z każdą dziewczyną z Hogwartu się przespał. Gdy wchodził do przedziału zauważył McGonagall i Snape'a stojącego obok Harry'ego i Ginny.
-No wreszcie panie Malfoy, czekamy już piętnaście minut. Proszę siadać. Smok spojrzał na Ron'a który cały czas rzucał na niego spojrzenie zabójcy.
_________________________________________________________________________________
Jednak dodam dzisiaj, bo się wyrobiłam, mam nadzieję że się wam spodoba i liczę na 100 wyświetleń. Następna notka jutro. /Avadaa.
zle zapisujesz dialogi... -,-
OdpowiedzUsuńFajnie ^^ Tylko znowu... krótko... ;/ Ale już dłuższy niż poprzedni i cieszy mnie to ^^
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Pomylunka
Moim zdaniem wszystko jest super ;) Miło się czyta
OdpowiedzUsuń